…albo sukienkę?
Jeśli macie problem z prasowaniem, współpraca z tradycyjnym żelazkiem nie idzie po Waszej myśli, a wygnieciona koszula przyprawia Was o mdłości, mam dla Was idealnie rozwiązanie! :)
Zacznę od tego, że jestem perfekcyjną panią domu. Śmiejcie się ile wlezie, ale mówię całkiem poważnie – codziennie w mieszkaniu mam idealny porządek (jestem pedantem), uwielbiam, gdy wszystko jest dopracowane, załatwione, ogarnięte. Mam tylko jedną wadę – nie przepadam za prasowaniem. Mój perfekcjonizm sprawia, że wieczorne prasowanie sukienki czy koszuli wydłuża się do długich godzin nocnych, irytuje mnie każde zagięcie, które powstaje wbrew mojej woli i często nie jestem zadowolona z uzyskanego efektu. Nie wyobrażam sobie jednak wyjścia w pogniecionym ubraniu, dlatego siłą rzeczy zmuszona jestem do wykonywania tej nielubianej czynności.
Żelazko parowe po raz pierwszy ujrzałam kilka lat temu w jednym z salonów popularnej sieciówki. Stanęłam jak wryta. Byłam pod ogromnym wrażeniem, z jaką łatwością przychodzi prasowanie tym urządzeniem! Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy, że mogłabym mieć taki sprzęt w domu. Skądże znowu!
Następnie z żelazkiem parowym miałam do czynienia, gdy przeglądałam wpisy swoich ulubionych polskich blogerek, nie do końca jednak byłam przekonana do jego działania. Bo jak niby tego typu żelazko miałoby poradzić sobie z naprawdę ciężkimi do wyprasowania tkaninami? Hmm…
Dopiero w DeeZee podczas przygotowań do sesji zdjęciowej miałam okazję dokładnie przyjrzeć się z bliska prasowaczowi parowemu Steamaster i poużywać go do woli. Przyznam szczerze, że się zakochałam! Nie dość, że jest cudownie różowy, to rewelacyjnie radzi sobie z każdym ubraniem. Wkrótce stałam się właścicielką swojego własnego Steamastera i od tego czasu używam go codziennie! ♥
Zalety:
- prasuje dokładnie i szybko – to zbawienie dla mnie przed każdą sesją, którą stylizuję (mam wtedy baaaardzo dużo ubrań do wyprasowania) oraz za każdym razem, gdy budzę się spóźniona i pędzę na złamanie karku do pracy ;),
- para wodna nie uszkadza cekinów, nadruków czy aplikacji – nie ma potrzeby skomplikowanego manewrowania jak to bywa w przypadku żelazka tradycyjnego,
- prasuje w pionie (ubrania wiszą na wieszaku),
- nie nabłyszcza tkanin – prasowanie marynarki to pestka!,
- nie przypala tkanin – uff!,
- zajmuje niewiele miejsca,
- jest mobilny,
- fajnie wygląda,
- odświeża i dezynfekuje ubrania (np. grube kurtki) oraz pościel,
- nadaje się do prasowania płaskich powierzchni – np. pościel rozłożoną na łóżku.
Wady:
- ewidentnie nie nadaje się do zabierania go w podróż ;),
- zdarza się, że delikatnie moczy ubrania (para wodna w dużej ilości na grubej bawełnie).
Przed i po…
Koniecznie zobaczcie efekty kilkuminutowego działania Steamastera na tkaninę, która jest baaardzo ciężka do ujarzmienia.
Podsumowując…
Jestem absolutnie zachwycona działaniem prasowacza parowego! Nielubiane dotąd prasowanie stało się przyjemnością. Nie mam potrzeby rozkładania deski do prasowania, podłączania żelazka do prądu, manewrowania i kombinowania. Włączam przycisk Steamastera i w 45 sekund prasowacz jest gotowy do działania! Świetnie sprawdza się w przypadku prasowania wszelkich tiulowych spódnic czy sukienek – idealnie wygładza zagięcia i w krótkim czasie sprawia, że ubrania prezentują się wyjątkowo dobrze, jednocześnie nie ujmując im objętości oraz nie spłaszczając ich. Jego koszt: od 399zł do 699zł. Do kupienia tutaj: PrasowaczParowy.pl
Na koniec dodam, że najlepszą recenzją dla prasowacza parowego są słowa „Każdy facet powinien mieć takie żelazko w domu!” padające z ust mężczyzny prasującego koszulę. ;)
Dziewczyny, co sądzicie o tego typu sprzęcie? Miałyście już do czynienia z prasowaczem parowym? :)
Buziaki! ♥